Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pawlao z miasteczka Legionowo. Mam przejechane 9082.08 kilometrów w tym 654.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 4022 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pawlao.bikestats.pl
  • DST 164.04km
  • Teren 15.00km
  • Czas 07:35
  • VAVG 21.63km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 179 ( 89%)
  • HRavg 124 ( 61%)
  • Kalorie 4855kcal
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Accent el norte
  • Aktywność Jazda na rowerze

Życiówka pobita

Sobota, 14 marca 2009 · dodano: 14.03.2009 | Komentarze 3

Takie Traska ciekawa nam wyszla, mozna powiedziec ze na lekkim spontanie.
Legionowo - Radzymin - Jadów - Lochów - Wyszkow - Serock - Legionowo.
Wypadalo by napisac dluzsza relacje ale na czas dzisiejszy nie pamietam nic trasy, moze cos jutro wymodze.

Wyjazd widziany okiem Adama:
Jak obiecałem biorę się za opis wyjazdu.

SObotagodzina 9.00 pod Blok na piaskach doiera Robercik i pomaga ogarnąć mi się z sakwami. Nie robi tego bezinteresownie – ma w tym interes. W jednej z sakw ląduje jego plecak.
Paweł melduje kłopoty techniczne i lekkie opóźnienie więc zajeżdżamy do niego i po jakichś 20 mintach już w pełnym składzie opuszczamy posesje Pawła.

Pogoda była śliczna początkowo unoszące się na niebie chmurki zapowiadały dzień byle aki jednak od 10 nie niebie pojawia się błękit i robi się pięknie i słonecznie.
Ścieżka w Wieliszewie docieramy do Rondka Nieporęcie – Ha tak w NIEPORĘCIE. Tuz przed „naszym” rondkiem w Zegrzu stoi od niedawna tablica „Nieporęt” aby potem już za rondem znów stać po raz 2gi. Cóz kto zrozumie drogowców…

Pierwszy popas nad zalewem, oceniamy ciekawy efekt ciemnego lodu, który pozostał na tafli. Jest ciemny i brunatny co daje wrażenie koloru wody jak w Bałtyku.

Z nad zalewu prowadzę chłopaków w kierunku Białobrzegi. Po telefonie z domu okazuje się że Robert zawinął przypadkowo bratu karte miejska, wynika awantura na siodełku i do Radzymina jedziemy jacyś podminowani. Wszyscy przejedliśmy się losem biednego brata Roberta… Co on zrobi jest sobota musi jechać do Warszawy a w promieniu 100km ni ma żadnego kiosku…. Ech tragedia. HA HA HA.

Radzymin i Popas 10 minutowy pod samem. Rozterki Roberta mieszają się z bólem egzystencji. Już za miastem wylatujemy na ciekawą lokalną drogę wzdłuż wyszkowskiej trasy. Droga jest nie do poznania!! Ładny asfalcik ciągnie się bez jakiegokolwiek kontaktu z trasą ekspresową!!

Nastroje wracają i mkniemy sobie lekko w kierunku Jadowa. Ulubione powiedzenie tej wycieczki to słowa Roberta „daleko jeszcze??” Zadaje to spytanie kilka razy na trasie i zawsze uzyskuje ta sama odpowiedź ode mnie „nie już w sumie blisko…”
Droga na Jadów jest w świetnym stanie odcinki z nierównym asfaltem wymienili i przez cały czas pod kołami mamy nawierzchnie równą jak stół!! Dodajmy do tego słonko i błękit nieba i mamy efekty. Do okolic jadowa na liczniku średnia 20.58km/h!!

Na kilka kilometrów przed Jadowem w lasach natrafiamy na znak żydowskiej Gwiazdy, ku mojemu zaskoczeniu znajdujemy w lesie dawną mogiłę żydowską. Są oryginalne nagrobki a cały cmentarz skryty w lesie za zagajnikiem nie odkryty przeze mnie przez tyle lat.

Zwiedzamy nekropolie starając się odszyfrować napis na pomnikach. Trudno to zrobić, bo większość po żydowsku, tylko jeden udaje się jako tako odczytać.
„Pamięci moim rodzicom pomordowanym przez Hitlerowców…”
Naprawde urokliwe miejsce, choć niestety trochę splądrowane i zniszczone…

Wracamy na trasę! Kierunek Jadów i Starowola… Koło z tyłu daje znać o sobie coraz głośniej!!! Ale nie zważając na to jadę dalej. Popas nad Liwcem uskuteczniamy na prywatnej posesji. Facet rok temu ogrodził brzeg rzeki i zamknął jeden ze szlaków przejazdowych. Okazuje się że w świetle prawa mógł odgrodzić zejście do wody i drogę też mógł zamknąć jako że nie małą ona statusu dogi pożarowej… ech Witaj Polsko…

Popasamy opalamy zbytujemy i regenerujemy siły. Po dobrych 40 minutach ruszamy na trasę. Kierunek wies Sekłak!! Tam znajduje się drewniany mostek na Liwcu, do którego rpwadzę chłopaków. Wydawało mi się zawsze że to blisko ale ku mojemu zaskoczeniu obaj mają kryzys i dojazd po w sumie równej szutrówce okazuje się męczący.
Namiejscu zaskakuje po raz kolejny wysoki poziom Liwca!!

Powrót

Tu wywlekają się kryzysy. Najpierw przechodzi go Robercik a potem w okolicach za Wyszkowem Pawlo. Ale po kolei… Przed Łochowem zaopatrujemy się w Biedronce w KOFEINIAKA – napój w podobieństwie Tigera jako że to jedyny energetyk w tej okolicy…
Tuz za Łochowem łapiemy traktor i pędzimy w tunelu za nim jakieś 30km/h przez kilka kilometrów. Szkoda że skręcił… Dalej w trasie również nie odpoczywamy. Paweł obejmuje prowadzenie i ze średnią 25km/h lecimy na Wyszków. Po drodzę mijamy trasę szybkiego ruchu, która już skończona i oddana… Ładna droga expresowa w niesamowity sposób odciążyła miasto!!

Wyszków – czas posileń chichotów fanek i włączania lampek…

Wyszków – Serock?? Ja pier** k*** &%^^%$

Zaraz jakies 5km za Wyszkowem ogarniają nas ciemności egipskie a trasa przed nami zamienia się tylko w białe pasy… Temperatura spada a z ust leci para. Jest Koło zera ale puki jakoś jedziemy to jest ok. Jest ciemno i do domu daleko!! Bardzo wycięńcza mnie ten odcinek. W pomarańczowych okularach nie wiele widze po za pasami na drodze… Migająca lampka wybija mi rytm jazdy i od Wyszkowa prowadze Grupe ja… W 2/3 jednak kryzys bierze góre i musimy się zatrzymać. Moje trochę szarpane tępo powoduje że Pawlo musi odpocząć. Zatrzymujemy się więc w polu i padamy na trawę… Początkowo jest ok. ale szybko wychładzamy się i kiedy kilkanaście minut później chcemy wrócić na trase szczękam zębami… Rozgrzanie organizmu okazuje się dośc trudne bo nogi już nie są tak chętne do współpracy…
Łapie kryzys… jako ostatni z grupy 3 muszkieterów ten chwalebny okres na trasie dopada i mnie… DO serocka jadę jak zaczarowany. Źle się czuje i naprawde mi się pogarsza stan.
Górka w Serocku przekonuje mnie o tym że zaplanowane 200km może się nie udać…

Popas ostatni tego dnia jest na przystanku. Jemy bułkę i parówkę a do tego jakieś ciastka jakich jeszcze nie wyniuchał Robert w mojej sakwie… Za wiatrem schowani regenerujemy siły. O dziwo szybko wraca mi nastrój i po ponownym starcie znów mam energię.

DO Legionowa lecimy w miare ale już nie 25… Pawlo odbija na hatę a ja i Robert mkniemy do obwodnicy. Tam mówię Robertowi PA PA

Mostek linowy nad Liwcem © pawaf


ich troje ;p © pawaf





Komentarze
spokozbyn
| 17:39 poniedziałek, 16 marca 2009 | linkuj Brawo Brawo Paweł.. szkoda że ja czasu nie miałem bo bym też pojechał z wami.. ale jak widać w marcu czasu niema przez szkołę ;/
pawlao
| 21:38 niedziela, 15 marca 2009 | linkuj Jak na początek sezonu to jestem zadowolony z dystansu i z formy i mam nadzieje ze bedzie jeszcze lepiej ;)
maciek3131
| 23:50 sobota, 14 marca 2009 | linkuj Jak na jeden dzień to sporo, Brawo :) Oby więcej takich wycieczek
Pozdrawiam
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa cztwa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]